piątek, 27 lutego 2015

Medialny parawan - obraz pracy polskiego dziennikarza. (18.12.2014r.)

Będzie o krajowym dziennikarstwie.
Dziś odbyła się rozprawa przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu, oskarżonemu w sprawie tzw "afery marszałkowej" związanej z korupcją w Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI, w której w charakterze świadka wystąpił prezydent Bronisław Komorowski.
Jeden fakt nie ulega wątpliwości - gdyby proces odbywał się np. w USA lub w jednym z krajów UE, rozprawa taka byłaby z całą pewnością wydarzeniem medialnym na wielką skalę. Wystarczy przypomnieć, jakim zainteresowaniem prasy i telewizji z całego świata cieszyły się przesłuchania, w których brali udział urzędujący politycy krajów zachodnich - Silvio Berlusconi czy Bill Clinton. Przy zachowaniu proporcji należałoby zakładać, że rozprawa taka będzie dziś jedynką we większości telewizji, serwisów informacyjnych i portali internetowych o zasięgu przynajmniej krajowym. Niestety, tak się nie stało. Dlaczego? Być może - zapytają Państwo - rozprawa odbyła się w trybie tajnym? Nic podobnego. Być może nie udzielono redakcjom stosownych zezwoleń? Ależ skąd - prawo transmisji rozprawy i relacjonowania otrzymały redakcje mediów tzw. głównego nurtu.
Prawa do transmisji odmówiono natomiast Telewizji Republika i Telewizji Trwam.
Po rozpoczęciu rozprawy ani jedna stacja nie zdecydowała się na transmisję rozprawy, pominąwszy krótką i w zasadzie nieistotną merytorycznie relację w Polsat News. Ani jedna... za wyjątkiem Telewizji Republika, której redaktor Michał Rachoń nagrywał rozprawę telefonem i udostępniał streaming za pośrednictwem sieci i w TV Republika.
Pozostałe redakcje egzaltowały się w tym czasie niewiele znaczącymi wydarzeniami z sejmowych ław - jedzeniem posłanki Pawłowicz, inwektywami kierowanymi przez jednych polityków wobec innych czy losem nastoletniej zabójczyni uczestnicząc w tworzeniu niemal całkowitej zasłony medialnej mającej za zadanie ochronę osoby Prezydenta, którego udział w całej sprawie jest, jeśli wierzyć oskarżonemu Wojciechowi Sumlińskiemu, dość niejasny. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że nie pokrywały się one z jego wcześniejszymi zeznaniami jak również przeczyły wypowiedziom innych osób.
Czy zatem możemy liczyć na przebicie się relacji z procesu do głównych mediów? Szczerze powiedziawszy - wątpię, a jeśli już, to w formie materiału w szczątkowej formie, wyrywkowego, składającego się z niewiele wartych, nieistotnych informacji poddanych skrupulatnej selekcji.
W tym miejscu należy podziękować red. Rachoniowi, dzięki któremu mieliśmy możliwość obejrzenia, a przede wszystkim wysłuchania przebiegu dzisiejszej rozprawy. Reszta przedstawicieli tzw. czwartej władzy (!) powinna raczej zastanowić się, czy są jeszcze dziennikarzami realizującymi choćby podstawowe cele związane z tym zawodem czy może już tylko posłusznymi tubami redukującymi swoje działania zawodowe do sączenia jedynie słusznych "przekazów dnia", spuszczając zasłonę milczenia na wydarzenia niewygodne dla władzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz