Będzie o krajowym dziennikarstwie.
Dziś
odbyła się rozprawa przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu,
oskarżonemu w sprawie tzw "afery marszałkowej" związanej z korupcją w
Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI, w której w charakterze świadka wystąpił
prezydent Bronisław Komorowski.
Jeden
fakt nie ulega wątpliwości - gdyby proces odbywał się np. w USA lub w
jednym z krajów UE, rozprawa taka byłaby z całą pewnością wydarzeniem
medialnym na wielką skalę. Wystarczy przypomnieć, jakim zainteresowaniem
prasy i telewizji z całego świata cieszyły się przesłuchania, w których
brali udział urzędujący politycy krajów zachodnich - Silvio Berlusconi
czy Bill Clinton. Przy zachowaniu proporcji należałoby zakładać, że
rozprawa taka będzie dziś jedynką we większości telewizji, serwisów
informacyjnych i portali internetowych o zasięgu przynajmniej krajowym.
Niestety, tak się nie stało. Dlaczego? Być może - zapytają Państwo -
rozprawa odbyła się w trybie tajnym? Nic podobnego. Być może nie
udzielono redakcjom stosownych zezwoleń? Ależ skąd - prawo transmisji
rozprawy i relacjonowania otrzymały redakcje mediów tzw. głównego nurtu.
Prawa do transmisji odmówiono natomiast Telewizji Republika i Telewizji Trwam.
Prawa do transmisji odmówiono natomiast Telewizji Republika i Telewizji Trwam.
Po
rozpoczęciu rozprawy ani jedna stacja nie zdecydowała się na transmisję
rozprawy, pominąwszy krótką i w zasadzie nieistotną merytorycznie
relację w Polsat News. Ani jedna... za wyjątkiem Telewizji Republika,
której redaktor Michał Rachoń nagrywał rozprawę telefonem i udostępniał
streaming za pośrednictwem sieci i w TV Republika.
Pozostałe
redakcje egzaltowały się w tym czasie niewiele znaczącymi wydarzeniami z
sejmowych ław - jedzeniem posłanki Pawłowicz, inwektywami kierowanymi
przez jednych polityków wobec innych czy losem nastoletniej zabójczyni
uczestnicząc w tworzeniu niemal całkowitej zasłony medialnej mającej za
zadanie ochronę osoby Prezydenta, którego udział w całej sprawie jest,
jeśli wierzyć oskarżonemu Wojciechowi Sumlińskiemu, dość niejasny.
Świadczyć może o tym chociażby fakt, że nie pokrywały się one z jego
wcześniejszymi zeznaniami jak również przeczyły wypowiedziom innych
osób.
Czy
zatem możemy liczyć na przebicie się relacji z procesu do głównych
mediów? Szczerze powiedziawszy - wątpię, a jeśli już, to w formie
materiału w szczątkowej formie, wyrywkowego, składającego się z niewiele
wartych, nieistotnych informacji poddanych skrupulatnej selekcji.
W
tym miejscu należy podziękować red. Rachoniowi, dzięki któremu mieliśmy
możliwość obejrzenia, a przede wszystkim wysłuchania przebiegu
dzisiejszej rozprawy. Reszta przedstawicieli tzw. czwartej władzy (!)
powinna raczej zastanowić się, czy są jeszcze dziennikarzami
realizującymi choćby podstawowe cele związane z tym zawodem czy może już
tylko posłusznymi tubami redukującymi swoje działania zawodowe do
sączenia jedynie słusznych "przekazów dnia", spuszczając zasłonę
milczenia na wydarzenia niewygodne dla władzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz